„I niech sobie będą wszyscy mądrzy ze swoimi rozumami, a ja z moją miłością niech sobie będę głupi.”
~*~
Co ja sobie
wyobrażałem, mówiąc jej to tak nagle, tak dosadnie?! Poważnie miałem nadzieję
na… na coś więcej? Żałosne… Chyba tylko na litość. Zdecydowanie tylko tyle
mogłem od niej oczekiwać. Co za utrapienie. Jeszcze ta niezręczna cisza…
No i czemu ona, do
jasnej cholery, teraz tak na mnie patrzyła?! Była zdziwiona? Serio? Nie, w to
nie chciało mi się wierzyć. Skubana, czyżby nawet przede mną nauczyła się
ukrywać emocje? Wyraz jej twarzy…
Była…
Smutna?
Ha! Czyli jednak
miałem rację! Litość!
Po czymś takim jednak,
nie miałem szans liczyć na nic więcej.
Patrzyła na mnie z
żalem w oczach. Egoistka, dobrze wiedziała co do niej czuję. Wiedziała, ale nie
chciała tego usłyszeć. Teraz musiała mi pokazać, że sprawiłem jej przykrość.
Tak bardzo mi współczuła.
Jej wielkie, oczy mieniły
się, jakby w każdej chwili mogły zrobić się wilgotne od łez. Delikatne, lekko
zaróżowione usta, drżały niemal niepostrzeżenie. Jej smukła dłoń również nie
sprawiała wrażenie spokojnej. Przyciśnięta do serca, zdawała się coraz mocniej
zaciskać w pięść.
Niech sobie nawet nie
wyobraża, że cofnę moje słowa. Zapewne chciałaby teraz usłyszeć „tylko
żartowałem”. Ja jednak mówiłem poważnie i nie miałem zamiaru tego odwoływać.
Atmosfera robiła się
coraz bardziej napięta, ale trwałem mocno w swoim postanowieniu. Nie wiem, czy
kolejny raz odważyłbym się na wypowiedzenie tych słów. Nie mogłem ich powtórzyć
nawet w myślach.
Co w ogóle mnie do
tego zmusiło?! Czyżby wizja przedwczesnej śmierci, dodała mi tyle irracjonalnej
odwagi? Ech, szkoda słów.
- Kiba? – Jej głos
dotarł do mnie jakby z oddali. Niepewnie uniosłem głowę, czując potworne gorąco
na moich policzkach. Spojrzałem na nią. Wyglądała na naprawdę smutną. Nie
chciałem jej ranić. Nie chciałem niszczyć jej szczęśliwego życia. Nie wiem
właściwie, czego chciałem.
- Naruto i ja
jesteśmy… - zaczęła niepewnie.
- Co z tego? –
przerwałem jej złośliwie, a ona spojrzała na mnie zaskoczona. Zmarszczyła brwi.
Chyba zaczynała się wkurzać. – Nie byłabyś tak zmartwiona, gdyby sytuacja była
odwrotna – burknąłem i aby podkreślić moje rozgoryczenie, wbiłem wzrok w boczną
ścianę.
- Nie rozumiem… -
Usłyszałem jej cichy głos. Wiedziałem jednak, że gdyby chociaż chwilę się nad
tym zastanowiła, doskonale rozumiałaby o co mi chodzi. – Nie rozumiem, ale to i
tak nie ma teraz już żadnego znaczenia – powiedziała tak, jakby jak najszybciej
chciała to z siebie wyrzucić.
- Bez znaczenia –
prychnąłem. – Jasne.
- Kocham Naruto –
odezwała się znów, tym razem niezwykle pewnym siebie głosem.
Nie mógłbym
powiedzieć, że nie dotknęły mnie te słowa. Bolały jak diabli. Dużo bardziej niż
powodu, dla których siedziałem teraz w szpitalnym łóżku.
- I… Kiba? – mruknęła
na powrót swoim cichym, spokojnym głosem. Spojrzałem na nią spode łba. – To się
nigdy nie zmieni – dodała, patrząc na mnie ze współczuciem.
Nie było mi smutno.
Byłem raczej wściekły. Wkurzała mnie ta jej złudna pewność. Oszukiwała samą
siebie, byłem tego pewien. Dużo łatwiej było jej zranić mnie niż Naruto.
Sądziła, że wybiera mniejsze zło. Tylko dlaczego, to ja musiałem zostać tym
poszkodowanym?!
- Hinata! – Do naszych
uszu, doszedł denerwująco głośny krzyk. Należał do tego nadpobudliwego głupka,
którego wybrała Hinata i zbliżał się do sali, w której akurat byliśmy.
Nim wszedł,
wymieniliśmy się jeszcze krótkimi spojrzeniami.
Ostatnio nasze
osobiste spotkania właśnie tak się kończyły. Przelotnym, niemal ostrzegawczym,
albo raczej błagalnym spojrzeniem, które sugerowało „ani słowa więcej”.
Chwilę później do
pomieszczenia wparował blondyn, a tuż za nim weszła jego towarzyszka z drużyny
– Haruno Sakura.
- Zmywamy się, Sakura
powiedziała, że nic mu nie będzie – powiedział, jak na mój gust, zbyt
bagatelizująco, łapiąc przy tym moją Hinatę za rękę. Zarumieniła się, kątem oka
zerkając w moją stronę. Udawałem, że bardziej interesuje mnie teraz Sakura i to
co mam mi do przekazania, niż ta ich miłosna szopka.
- Na pewno? Nic mu nie
zaszkodziło? Nie odbije się to na jego zdrowiu? Kiedy będzie mógł wyjść ze
szpitala? – zaczęła wypytywać zmartwionym głosem.
Jej troska była
szczera. Zawsze miała dobre serce i opiekowała się innymi. Teraz jednak nie
chciałem tego słuchać. Może i nieświadomie, ale przez tę opiekuńczość, raniła
mnie jeszcze bardziej.
- Wszystko jest
dobrze, Hinata. Idźcie już i dajcie mu trochę odsapnąć. – Byłem niezmiernie
wdzięczny Sakurze za te słowa. Uspokoiła Hinatę i wyprowadziła z sali. Od razu
poczułem, jakby ogromny ciężar spadł mi z serca.
- No… panie Inuzuka
Kiba, trochę panikujemy, co? – odezwała się Sakura, jak tylko zostaliśmy sami.
Odwróciła się w moją stronę i wolnym krokiem, z nosem w swoich notatkach,
zbliżyła do łóżka, na którym siedziałem.
- Panikuję?!
Rozwaliłem sobie głowę, tak mocno przypierniczyłem w podłogę, kiedy upadłem – odparłem
urażony, patrząc na nią z niedowierzeniem i palcem wskazując swój opatrunek na
czole. – Ale co tam. – Machnąłem ręką lekceważąco, obierając się wygodniej na
poduszkach. – Przecież to normalne. Każdemu się zdarza zemdleć w środku dnia i
obudzić po paru godzinach – dodałem z ironią.
Młoda lekarka
uśmiechnęła się przyjaźnie, patrząc na moją urażoną minę. Czułem się przy niej,
jak przy starszej siostrze, chociaż można by się nawet pokusić na stwierdzenie,
że Sakura była bardziej odpowiedzialna niż Hana. Niemniej jednak, to nie
zmieniało faktu, że przy jednej i drugiej, często czułem się jak gówniarz.
- Spokojnie, Kiba.
Dobrze, że miałeś na tyle dużo rozumu, żeby przyjść z tym do szpitala. Chodziło
mi tylko o to, że twoja diagnoza odnośnie powikłań po truciźnie, której byłeś
tak pewien jest błędna. Zaczynasz powoli popadać w paranoje – wyjaśniła
spokojnie, przysiadając na stołku, który znajdował się obok łóżka. Z głośnym
westchnieniem, spojrzała w stronę okna, za którym słońce chyliło się już ku
zachodowi.
- No to co mi jest? –
zapytałem w końcu. Cała ta sytuacja w ogóle mi się nie podobała. Jakiś czas
temu, po jednej felernej misji, zacząłem podupadać na zdrowiu. Trucizna, która
dostała się wtedy do mojego organizmu, bardzo nadszarpnęła moją odporność.
Medykom udało się pozbyć większości trutki, a pozostała dawka rzekomo miała nie
mieć żadnego wpływu na moje dalsze życie. Organizm miał się zregenerować, a
cała akcja odejść w niepamięć.
- Jesteś zwyczajnie
przemęczony – odezwała się, spoglądając na mnie karcącym wzrokiem. – To, że nie
chodzisz na żadne misje nie ma znaczenia przy kuracji, jeżeli non stop
trenujesz. Zamiast skupić się na leczeniu wcześniejszych szkód, zmuszasz
organizm do regeneracji obecnych strat energii. Jeżeli nie zaczniesz podchodzić
do tego rozsądniej, może być naprawdę źle – wyjaśniła, stając nade mną i grożąc
mi palcem.
Przez krótką chwilę,
analizowałem w głowie co właśnie do mnie powiedziano, a kiedy wszystko jeszcze
raz przetworzyłem, spojrzałem na nią wkurzonym wzrokiem.
- I nie strzelaj mi tu
żadnych fochów. Ja tylko stwierdzam fakty – odezwała się znowu, po czym już
spokojnie zaczęła przeglądać moją kartę.
- Jesteś pewna, że to
nie są jakieś początki mojego końca? – zapytałem nieśmiało i od razu
pożałowałem swoich słów. Sakura miała rację, zaczynało mi odbijać na punkcie
tamtej trucizny. Nie był to przecież mój pierwszy raz, gdy zostałem draśnięty
zatrutym ostrzem, więc dlaczego tak się tym przejmowałem?
Czyżby okoliczności, w
których zostałem ranny miały z tym coś wspólnego?
Szybko odrzuciłem te
myśli, powracając do rzeczywistości. Nie chciałem teraz myśleć o tamtym dni.
Nie w tej chwili.
Spojrzałem na podirytowany wzrok
Sakury, której chyba brakowało już słów na moją upierdliwość. Ciekawe, że
podobno dla większości pacjentów potrafiła być naprawdę miła. Nasza paczka
działała jej jakoś bardziej na nerwy, oczywiście poza dziewczynami, z którymi w
razie czego mogła sobie poplotkować.
- Czyli co, mam po
prostu leżeć brzuchem do góry i nic nie robić, tak? – burknąłem, majstrując
sobie dłonią coś przy opatrunku na czole.
- Dokładnie –
powiedziała, wyraźnie zadowolona z mojej chęci współpracy i przy okazji
trzepnęła mnie w rękę, po czym sama poprawiła bandaż.
Skrzywiłem się lekko,
wciąż czując pulsujący ból na głowie, który został spotęgowany nieczułym
dotykiem Haruno.
- Jak długo?
- Kilka dni. Może
tydzień? Wtedy zrobię ci padanie i zobaczymy, czy wyniki się poprawiły.
- Tydzień to dla mnie
nic takiego, ale Akamaru jest zdrowy i nie powinien się tak rozleniwiać. Muszę
z nim trochę potrenować, bo łatwo może wypaść z formy – odpowiedziałem pewnym
siebie głosem, uśmiechając się z tryumfem.
Sakura zrobiła kwaśną
minę. Ha! Miałem ją jak w garści!
- Wyczytałam ostatnio,
że psy ninja powinny od czasu do czasu potrenować z innymi psami, aby nauczyły
się z nimi współpracy. Oddaj go więc na kilka dni siostrze, albo mamie i niech
potraktuje to jako trening specjalny – odpowiedziała swobodnym tonem. Na moment
mnie zatkało. Rzeczywiście, coś mi się kiedyś obiło o uszy, ale zwyczajnie nie
było nigdy czasu ani potrzeby, żeby Akamaru musiał trenować z kimś poza mną.
Zwykle jak któryś z nas był ranny, to ten drugi również.
Przeklęta Sakura, że
też musi wtykać ten nochal do każdej możliwej książki.
- Dobra, niech ci
będzie. Tydzień obijania się, a potem…
- A potem zobaczymy –
dokończyła za mnie z uśmiechem. – Zostań na noc na obserwacji, a rano może
wrócić do domu. Mieszkasz sam, więc poproszę kogoś, żeby zaglądał do ciebie od
czasu do czasu.
- Nie potrzebuję
niańki – fuknąłem urażony.
- A jeśli znów
zasłabniesz? Co jeśli akurat będziesz coś gotował, zemdlejesz, zacznie się
palić i spłoniesz żywcem?
Uderzyłem się dłonią w
czoło i jęknąłem głośno, przypominając sobie o urazie. Po chwili uśmiechnąłem
się ukradkiem, uświadamiając sobie coś ciekawego. Podniosłem głowę, patrząc na
różowowłosą i wciąż udając obrażonego.
- Dobra, ale powiedz o
tym tylko Hinacie. Nie mam siły na wysłuchiwanie mądrości Shino, czy sprzątanie
później bajzlu po Naruto – odparłem. Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie, ani
trochę nie świadoma moich niecnych intencji.
- W porządku.
- A, i jeszcze! –
Zawołałem za nią, gdy już chciała wyjść z Sali. Odwróciła się z pytającym
spojrzeniem. – Nie mów jej, że to jakieś zwyczajne przeziębienie, czy coś.
Najlepiej powiedz, że nadal nie wiesz co to może być. Niech chociaż ktoś się o
mnie pomartwi – dodałem, siląc się na ironiczny ton. Zaśmiała się cicho,
kiwając głową ze zrozumieniem.
- Niedopieszczony
równie jak Akamaru.
Następnego dnia wróciłem do domu.
Tak jak obiecałem, odstawiłem Akamaru na specjalny trening do mojej siostry, po
drodze zrobiłem małe zakupy, żeby co chwilę nie latać do sklepu i grzecznie
wróciłem do swojego, małego mieszkanka. Ciężko było mi to przyznać, ale Sakura
miała trochę racji. Wcale nie czułem się na siłach by trenować. Bolały mnie
wszystkie mięśnie i miałem lekkie dreszcze. Bardziej niż o bieganiu, rzucaniu
bronią, czy skakaniu po drzewach, marzyłem o ciepłym łóżeczku.
Jak tylko dotarłem do
celu, szybko odstawiłem zakupy i od razu wskoczyłem pod gorący prysznic. Przez kilkanaście
naprawdę długich minut, stałem nieruchomo, delektując się przyjemnie ciepłą
wodą, spływającą Mo moim ciele. Przez te
kilka chwili, udawało mi się nie myśleć zupełnie o niczym. Tak jakby woda
zmywała ze sobą wszystkie troski. Wyjątkowo kojąca chwila, w przeciwieństwie do
tej, gdy wreszcie zakręciłem kurek i ponownie poczułem złośliwy chłód.
Czym prędzej się
wytarłem, włożyłem na siebie długie spodnie od dresu i jakąś zwyczajną
koszulkę, po czym pośpiesznie, niemal biegiem wskoczyłem do swojego łóżeczka.
Oczy same mi się zamknęły, jak tylko przyłożyłem głowę do poduszki. Nigdy dotąd
nie zdarzyło mi się iść spać właściwie krótko po pobudce, ale co tam. Wziąłem
sobie do serca gadanie Sakury i wczułem się w rolę poważnie osłabionego
pacjenta. Nawet nie wiem, kiedy zasnąłem.
Obudziło mnie stukanie garnków w
kuchni. W pierwszym momencie, całkowicie to olałem, przewracając się na drugi
bok. Potem jednak coś sobie uświadomiłem. Przecież ja już mieszkam sam.
Zerwałem się do siadu
tak szybko, że aż zakręciło mi się w głowie. Zamrugałem kilkakrotnie,
rozglądając się po mojej malutkiej sypialni. Zacząłem nasłuchiwać. Kolejny
stukot. Z całą pewnością, ktoś był w moim mieszkaniu. Pochyliłem się do przodu,
aby wyjrzeć do drugiego pokoju. Moje mieszkanko nie było duże. W sypialni nie
miałem drzwi, więc była poniekąd połączona z malutkim salonikiem, z którego
było wyjście do łazienki i do kuchni, która również nie była zamykana.
Z łóżka ujrzałem, że z
kuchni wydostaje się para. Zmarszczyłem brwi, wciągając lekko powietrze przez
nos. Dopiero po chwili, zorientowałem się, jak ciężko jest mi wyczuć jakiś
konkretny zapach. Mój nos również musiał być osłabiony. Minęła co najmniej minut,
zanim upewniłem się, kto gotuje w mojej kuchni. Nad tym, co mogło znajdować się
garnkach nawet nie chciało mi się myśleć.
W jednej chwili,
poczułem się tak szczęśliwy, że aż miałem ochotę się śmiać. Przytuliłem do siebie
mocniej koc, którym się przykrywałem i jak niecierpliwe dziecko, wpatrywałem
się w wyjście do kuchni. Nie mogłem się doczekać, kiedy wyjdzie się ze mną
przywitać, kiedy zje ze mną obiad i kiedy…
Nagle wzrok mój
przykuł stolik w salonie, na który również miałem widok z tej pozycji.
Znajdowało się na nim tylko jedno nakrycie. Wygiąłem się bardziej, aby lepiej
widzieć, ale nie znalazłem tam drugiego talerza. Z rozczarowaniem, ponownie
spojrzałem na kuchenne wejście. Czyżby nie chciała nawet zjeść ze mną posiłku?
Może rzeczywiście się obraziła, nawet jeśli to do niej takie niepodobne. A może
śpieszy się do kogoś innego?
Zmarszczyłem brwi, przygryzając
wargi. Jeżeli śpieszyłaby się do kogoś innego, to pewnie tylko do Naruto. Mogła
od razu go przyprowadzić tutaj i udawać wielce zakochaną tuż pod moim nosem.
Opadłem z powrotem na
łóżko zdołowany. Z twarzą, przyciśniętą do poduszki, jęknąłem głośno. W ciągu
tak krótkiej chwili, z euforii popadłem w totalną rozpacz. Zaczynałem już
zachowywać się jak baba. Ale co tam, bez łaski. Skoro tak jej się śpieszy do
tego idioty, to droga wolna. Ja sobie i tak wolę pospać niż gapić się na niej
przesłodkie rumieńce, wielkie księżycowe oczy, do których mógłbym wyć niczym
wilk, długie, gładkie jak jedwab, granatowe włosy, delikatną, aksamitną, bladą
cerę, jej uroczy, zawstydzony uśmiech i te usta… To i tak nie dla mnie. Lepiej
tak po męsku pójdę spać w środku dnia i będę śnić o najcięższych treningach,
które w najbliższej przyszłości zrealizuję!
- Kiba? – Jej cieniutki
głosik od razu przedarł się przez moją powłokę goryczy. Nie było szans, żebym
go zignorował. Udałem jednak, że dopiero się budzę i spojrzałem na nią niby zdziwiony.
Naprawdę trudno było mi zachować pozory, gdy ujrzałem jej postać w fartuszku,
nieśmiało zaglądającą do mojej sypialni.
- Hinata? – mruknąłem,
pocierając oczy i ziewając przeciągliwie. – Co ty tu robisz? – zapytałem zaspanym
głosem.
Uśmiechnęła się lekko.
- Ugotowałam ci coś.
Sakura prosiła mnie bym się tobą zaopiekowała, więc przyszłam zapytać czy
czegoś nie potrzebujesz. Drzwi były otwarte, więc weszłam, ale ty spałeś, więc
postanowiłam zrobić coś do jedzenia – wyjaśniła pośpiesznie, jakby tłumaczyła
się z winy. Zaśmiałem się rozczulony, nie mogąc spuścić jej z oka. Najwyraźniej
chciała udawać, że wczorajsze zdarzenie nie miała w ogóle miejsca. Dobrze, ja
też nie zamierzałem tego roztrząsać.
- Zjesz razem ze mną? –
zapytałem, siadając na łóżku i przysuwając się bliżej brzegu, tak że
znajdowałem się tuż przed nią.
- Chciałabym, ale
muszę się śpieszyć – odpowiedziała z lekkim smutkiem, odwracając głowę.
Zarumieniła się przy tym obficie, na co zmarszczyłem brwi, domyślając się do
kogo tak się śmieszy.
W jednej sekundzie, podniosłem się
nieco z łóżka i chwyciłem ją za nadgarstek z zaskakującą łatwością przyciągając
do siebie i rzucając na materac. Krzyknęła krótko, zaskoczona moim zachowaniem
i spojrzała na mnie z przerażeniem. Przydusiłem ją własnym ciałem, rękoma ściskając
jej nadgarstki i z uśmiechem patrząc jej w oczy.
- Wcale nie musisz się
śmieszyć – mruknąłem, uśmiechając się zadziornie. – Jak kocha, to poczeka, nie?
– zaśmiałem się.
- Kiba – pisnęła cicho,
patrząc na mnie smutno.
- Ja czekałem bardzo
długo – dodałem lekko oskarżycielskim tonem, ale zaraz potem znów się
uśmiechnąłem. Ponownie się zarumieniła, oddychając głęboko. Czułem jej unoszące
się piersi pode mną i musiałem przyznać, że działało to na mnie niezwykle
magnetyzująco. Właśnie tu było jej miejsce, tu w moich objęciach.
Nachyliłem się powoli,
zachęcony jej słodkimi ustami. Tak bardzo znów chciałem poczuć ich smak, ich
miękkość… Ledwo musnąłem jej wargi, a poczułem nagle mocne szarpnięcie i silne
uderzenie w twarz. Po chwili leżałem na podłodze, obok łóżka, a zdenerwowana
Hinata, poprawiała pośpiesznie swoje ubranie.
Nie pierwszy raz
zdarzyło mi się zapomnieć, że jest naprawdę silna. Rozmasowałem obolały
policzek, cały czas będąc w lekkim szoku. Patrzyłem na nią oniemiały, a gdy
odwróciła się w moją stronę, coś we mnie pękło.
Patrzyła na mnie
zdenerwowana, ze łzami w oczach. Złość aż z niej kipiała. Wyglądała, jakbym nie
tylko ją wkurzył, ale przede wszystkim zranił.
- Kiba, proszę… Nie
utrudniaj – odezwała się, rękawem ocierając łzy. – Nie waż się robić tego nigdy
więcej – dodała, po czym pośpiesznie opuściła sypialnie i w końcu mieszkanie.
Przez kilka minut,
nadal siedziałem w tym samy miejscu, między łóżkiem a zimną ścianą. Czułem się
przegrany. Od samego początku byłem na przegranej pozycji. Nie miałem jednak
zamiaru odpuszczać. Stawka była zbyt wysoko, by od tak po prostu się poddać. By
praktycznie bez walki, oddać ją Naruto. Zbyt wiele już z nim przegrałem. Może i
tym razem on był faworytem, ale to ja mogłem zaskoczyć go czymś
niespodziewanym.
***************************
Dawno nie napisałam tak krótkiego rozdziału :O
To za to, że prologu nie ma!
Ale pewnie się zastanawiacie, "o co chodzi?!" Otóż, poprzednie opowiadanie mi nie wyszło. Nie potrafiłam wybrnąć z tamtego momentu i zamiast głowić się na dalszym ciągiem, rozpoczęłam nowe, w którym akcja nie powinna się już tak wlec. Tak, tu już wyraźnie coś tam musiało się wydarzyć pomiędzy dwójką tychże bohaterów. Tylko co?! :O Tego nie wie nikt.
W każdym razie, mam nadzieję, że chociaż jedno uda mi się skończyć.
No i można by to potraktować, jako taki prezencik świąteczny. W końcu dziś Wigilia :)
Gdyby więc ktoś zdołał przeczytać ten rozdział jeszcze dziś, to niech wie, że życzę mu Wesołych Świąt!
Nie będę się rozpisywała, bo dosłownie zasypiam.
Może później coś dopiszę...
Ha! Więc tym razem będę pierwsza!
OdpowiedzUsuńWiesz, bardzo podoba mi się Kiba w narracji pierwszoosobowej: jest impulsywny, wyjątkowo głupio-uparty, szczery i porywczy. Nie jest kukłą bez emocji, albo ukrywającą te emocje(patrz Sasuke) i to jest w nim cudowne, bo przez to jego życie staje się takie bliskie. Nawet ciężko mi się wkurzać na niego za to, jak rzucił Hinatę na łóżko, a przecież było to... łagodnie mówiąc nieeleganckie.
I teraz tak... Co się między nimi wcześniej stało? Chodzi mi o to "wcześniej" trochę wczesniej niż te słowa, które wypowiedział, bo zgaduję, ze to jednak było "kocham cię". Czyżby Hinata z nim zdradziła Naruto? Z jednej strony ciężko mi to sobie wyobrazić, a z drugiej nie wyobrażam sobie, żeby Kiba próbował pocałować dziewczynę, która nie dała mu wcześniej jakiegoś znaku.
I ta cała trucizna... Początki paranoi Kiby... No co się dzieje?! Hej,a ja strasznie lubię takie wątki! Nie wierzę, żeby mu przeszło jak sobie odpocznie, to byłoby przecież za proste.
Ach, jeszcze taką literówkę znalazłam, którą zwalam na godzinę, o której ten rozdział publikowałaś:
"Medyką udało się(...)" - błąd głupi strasznie, ale jednak razi. xd
Więc pozdrawiam, życzę wesołych świąt i żeby rozdział drugi się szybko ukazał, bo bardzo mi się ta obietnica walki Kiby podoba!
Cóż… faktycznie, pisanie tego rozdziału do prawie 4 w nocy mogło mieć wpływ na robienie literówek. Niemniej jednak, wstyd się przyznać, ale często popełniam je w roztargnieniu. Dlatego też, nie będę się usprawiedliwiała xD
UsuńCo do tego, co się tam między nimi wydarzyło… Wszystko w swoim czasie. Planuję trochę retrospekcji, więc powinno się wyjaśnił, czy ktoś tu kogoś zdradzał, czy ktoś był do czegoś zmuszany i takie tam :)
I tak, to było „Kocham Cię”
Dziękuję Ci bardzo za komentarz;*
Pozdrawiam!
Witam :)
OdpowiedzUsuńZ tej strony Hana-chan z katalogu "Narutomania" napisałaś o zmianach w zakładce "Blog do poprawy". czytałam tak i po prostu najlepiej będzie jak zgłosisz bloga normalnie w zakładce 'zgłoszenia" ;)
Pozdrawiam
Hana-chan
http://swiat-blogow-narutomania.blogspot.com
Przeczytane! Wybacz mi jednak kochana, ale skomentuję bardzo późno wieczorem, albo w nocy, albo dopiero jutro rano.
OdpowiedzUsuńNie pogniewamy się, nieeeeeeeee? <3
Cóż... postaram się dzielnie to znieść ;)
UsuńNo to wróciłam! I po pierwsze... szablon xd He he, nikt mi tego nie powiedział, ale ja wiem, że to Mitshie ci go zrobiła. Zgadłam? Ach, ja to wszędzie poznam moje kody, które jej daje... Anyway, uroczy ^^ Ten art normalnie urzekł moje serce!
UsuńW ogóle to co wy obie macie, że nagle rezygnujecie z Prologów? U mnie to norma, bo ja ich najnormalniej nie potrafię pisać, ale że wy dwie... Jakąś nową modę zapoczątkowałam, czy jak? xd *skromna* No, w każdym razie mam nadzieję, że to da wam jakąś cudowną moc i obie skończycie te blogi! Czekam na to, oj czekam.... Chociaż z tobą już jedno zakończenie przeżyłam, to i tak to jest nadal takie fajne, sentymentalne... tak przeczytać jakąś historię od deski do deski <3
A teraz uwaga: jestem fanką twojego Kiby w pierwszej osobie. No zajebisty jest, taki uparciuch pewny swego, a przy tym jest taki męski xd Uwielbiam to, jak zwraca uwagę na cycki Hinaty i generalnie jej kobiece aspekty. No i jeszcze to jego myślenie, że nie wierzy, ze Hinata go nie kocha, że kocha Naruto, jak cały czas powtarza "będą grać zakochane gołąbeczki" "miłosna szopka" (nie pamiętam, czy dokładnie to napisałaś, ale chyba coś w ten deseń xd..). To też mi się wydało tak typowo męskie. Bo właśnie faceci tak mają, że kompleksy to nie dla nich, oni uważają się bossów itp. Cholernie dobrze sobie radzisz z tą narracja!
No i teraz to ja się zgodzę z Cashmire. Bo też uważam, że Kiba by nie całował dziewczyny, która nie dałaby mu wcześniej jakiś znaków. No i znowu - ta jego pewność siebie. Coś tu nie gra! Hinata chyba nie jest taka święta, na jaką wygląda... czyżby zdrada? Widzi mi sie to, serio! Tylko teraz ma dziewczyna problem, bo Inuzuka nie jest z tych, co szybko odpuszczają... niech poleje się krew! *,* I seksy.... hy hy, a to ciekawe. W twoim wykonaniu chyba jeszcze nie było seksów... A nie, ItamixKankuro, chociaż szczerze to nie pamiętam, czy opisałaś to nieco "intensywniej" :p Nie obraziłabym się, gdybyś się tu o coś pokusiła.... *poznaj mnie od tej złej strony*
A to "Ciekawe, że podobno dla większości pacjentów potrafiła być naprawdę miła. Nasza paczka działała jej jakoś bardziej na nerwy, oczywiście poza dziewczynami, z którymi w razie czego mogła sobie poplotkować." i to "Przeklęta Sakura, że też musi wtykać ten nochal do każdej możliwej książki.
" mnie naprawdę rozbawiło. Kiba to jest klawy, seriooooo... XD
Dziś krótko, ale rozdział też był krótki! No i mam jeszcze z 5 blogów do nadrobienia, także.....
Pozdrawiam i WENY! <3
Haha! Wy to tylko seks byście chciały w tych romansach, a ja tu tak niewinnie, tak cnotliwie zawsze xD No i fakt, zwykle unikam zarówno przekleństw, jak i scen erotycznych w opowiadaniach (taka porządna ja ;D) Niemniej jednak, chyba tym razem tego nie uniknę, acz nie jestem pewna co do jakiś specjalnie wulgarnych scen.
UsuńCo do szablonu. Owszem, masz oko. Mits bardzo pomogła mi i podesłała kilka kodów, aby posty wyglądały tak a nie inaczej. <3
Co do relacji między Kibą i Hinata, to tak jak już odpisała Cashmire, będą retrosy, więc wszystko się wyjaśni ;)
A co do prologu... Sama nie wiem. Połowę tego rozdziału miałam już napisaną jakiś czas temu, a że chciałam przejść od razu do rzeczy, to po prostu postanowiłam tym razem go sobie darować.
No i bardzo się cieszę, że podoba Ci się mój Kiba. Bardzo fajnie mi się wciela w jego postać. Mam tylko nadzieję, że go nie zniszczę xD
Dzięki za komentarz i pozdrawiam! ;*
<3
OdpowiedzUsuńHaj. ;D No w końcu, w końcu, w końcu! Myślałam, że za cholerkę się nie doczeka, a tu jednak! Jest! Mój prezent pod choinkę! Spóźniony, ale to nic! Wgl miałam dwa prezenty. Jeden od Ciebie, a drugi od chusteczki, bo uwielbiam nakanaide ;D
OdpowiedzUsuńWidzę, że Ty też poszalałaś i od razu machnęłaś pierwszy rozdzialik?! ;D Super! Co tam prologi. Prologi są dla frajerów, my od razu z kopyta! XD
Nie mogę, no nie mogę! Tak kocham zranionego buntowniczego Kibe, że nie mogę, a Ty już dobrze wiesz jaka scena podobała mi się najbardziej! Na pewno pisząc ją przeszło Ci przez myśl komu się spodoba NAJMOCNIEJ.
Oczywiście, że Kiba, który przyciągnął brutalnie naszą słodką i niewinną (?) Hinatkę do siebie i niemalże ją zgwałcił! Tak jak już w swojej żywej wyobraźni widziałam jak zdziera z niej ciuszki i widząc jej słodko przerażoną twarz nie może pohamować podnecenia i żądzy, ona jest zaskoczona, przerażona, chce się wyrwać ale jednocześnie podoba jej się wizja takiego mężczyzny. Naruto to tylko tak delikatnie, a Kiba to prawdziwe emocje! Prawdziwa dzikość! Prawdziwy wilk, który nie cofnie się przed niczym. Niby się wyrywa, ale w głębi duszy chce tego tak jak on! XD
W końcu do tego ma dojść, a do pokoju wchodzi Naruto!
Zepsuł im ;C
...Widzisz jak moja wyobraźnia pracuje?:D Przez Ciebie!
Ale co sę stało dokładne Kibie? Jaki masz na to pomysł? Co się wydarzyło między Hinatą a Kibą. Co jest?! CO JEST!?
xD Chce wiedzieć chyba najbardziej ze wszystkich. Nakanaide i silence mogłabym czytać codziennie <3 ale to tylko moje marzenia ;C
Weeeź.... Ty i ta Twoja wyobraźnia, która zawsze do jednego się sprowadza xD No, ale fakty. Mimo, że zarówno Kiba jak i Naruto są tacy nadpobudliwi, to jednak Kiba jest z tych, co to brutalnie wziąłby ją gdziekolwiek, a Naruto to bardziej taki typ, co by usypał płatki róż, prowadzące do sypialni xD
UsuńNo i ten prezent wcale nie był spóźniony, bo to właśnie za Twoją namową, dodałam go akurat w Wigilię, więc sobie wypraszam xD To Ty "otworzyłaś" go za późno ;)
Kolejny rozdział już jest w większości napisany, więc może nawet w tym roku uda mi się go dodać ;)
Dzięki za komentarz.
Pozdrawiam! ;*
Dobra, oficjalnie mam dość tej melodyjki.
OdpowiedzUsuńI HALO HALO! MIAŁ BYĆ ROZDZIAŁ PRZED-NOWYM ROKIEM, A NIE DUŻO PO-NOWYM ROKU. -,- Dopominam się.
Wyłączyłam auto, bo też już mnie denerwowała ^^" A rozdział dodam... niebawem ;*
Usuń